Gość
Wyczułam uczucia i emocje Narrow. Byłaby dobrą opiekunką. Usiadłam na jej kolanach nie mówiąc nic. Tylko patrzyłam się na towarzyszów. Po kilku chwilach przysunęłam się bliżej sanuri.
*Narrow popatrzyła na klacz, w momencie, kiedy Sand przysunęła się do Narrow. Sanuri... pogłaskała ją?*
Offline
- Narrow, nie przejmuj się. Gdy czaruję, zawsze świeci.
*Powiedziała spokojnie*
- Może się gdziej przejdziemy?
Offline
Swahili przemierzała sawannę skocznym biegiem. Dużymi susami przeskakiwała przez długie trawy, gdy w oddali zobaczyła małą grupkę. Nie była to zwyczajna grupa. Lwica zatrzymała się i usiłowała wpatrzeć się dokładniej. Zauważyła, że był tam tylko jeden lew. Reszta stworzeń wydawała jej się mniej znana, nie licząc Narrow. Swah podeszła bliżej, widziała coraz wyraźniej wszystkie postacie. Po jakimś czasie była już przy nich.
-Dość duża grupa... zwierząt, jak widzę. - Swahili przyjrzała się małemu, lisopodobnemu stworzeniu. -Wyglądasz jak fenek, ale fenkiem nie jesteś, prawda?
Po chwili lwica odwróciła głowę w kierunku alicorna. Słyszała o takich istotach, ale nigdy jeszcze nie widziała tego stworzenia. Kucyk był dużo wyższy od niej, więc Swah musiała unieść lekko głowę, by zobaczyć głowę zwierzęcia. Lwica usiadła na trawie i odezwała się.
-Widzę tu alicorna, sanuri, lwa i coś podobnego do lisa. Czy coś mnie jeszcze zdziwi? - Swahili zaśmiała się lekko pod nosem.
He's like fire and ice and rage. He's like the night and the storm in the heart of sun.
He's ancient and forever. He burns at the center of time and can see the turn of the universe.
And... He's wonderful.
Offline
Gość
Spojrzałam na przybyłą lwicę.
- Nie nie, fenkiem jestem. Przynajmniej fenkopodobnym stworzeniem. - odpowiedziałam - Tak. Przynajmniej powinien zdziwić Cię fakt, że jestem pokemonem. - dodałam po krótkiej chwili.
* Przysiadła // tak, kucyki potrafią siedzieć //. Przyjrzała się każdemu z osobna.*
Offline
Gość
Zeszłam z kolan Narr. Skierowałam się ku słońcu i zionęłam ogniem.
* Klacz zauważyła to*
- Huh, czyli nie tylko ja tu jestem magiczna...
Offline
Chay w podskokach przemierzała sawannę. Długi, puchaty ogon majtał się za nią, przez co z daleka lwica wyglądała jak wąż morski lewitujący nad trawami. Miała przymrużone oczy, żeby lepiej widzieć rzeczy znajdujące się daleko. Niewiele pomagało, jednak bez tego prędko wpadłaby na jakiś kamień. Będący nosorożcem. Nagle poczuła jakiś dziwny zapach. Opadła na ziemię, i wtedy przypomniała sobie, dlaczego podskakiwała. Trawa kończyła się wysoko nad jej głową, przysłaniając jej cały widok. Na szczęście słaby wzrok natura wynagrodziła jej świetnym węchem, więc szybko złapała trop. Co jakiś czas podskakiwała, żeby upewnić się, że dziesięć metrów przed nią nie pojawia się przewalone drzewo. Wyglądało to dość groteskowo, ale jak inaczej może wyglądać coś, co robiła hybryda ledwo przypominająca lwa?
Offline
Swahili siedziała w milczeniu, obserwując Sandhirę. Dziwne zwierzę. Lwica podniosła się i spojrzała dookoła. Towarzystwo niespotykane, musiała powiedzieć. Brakowało jej jednak obecności jakiegoś lwa, z którym mogłaby normalnie porozmawiać. Oglądnęła się wokół siebie, gdy zauważyła mały kształt w oddali. Przyjrzała się temu, po czym powoli podeszła w jego kierunku. Po chwili mogła stwierdzić, iż jest to na pewno lew lub zwierzę do lwa podobne. Chwilę jeszcze obserwowała kształt, a potem wolnym krokiem przysunęła się bliżej. Była ciekawa, czy również zostanie zauważona.
He's like fire and ice and rage. He's like the night and the storm in the heart of sun.
He's ancient and forever. He burns at the center of time and can see the turn of the universe.
And... He's wonderful.
Offline
Chay przemieszczała się jeszcze chwilę swoim idąco-skocznym krokiem, jednak natrafiła na przeszkodę. Dokładniej wpadła. Idealnie na jej głowę. Podniosła się szybko, bąkając przeprosiny średnio co pół sekundy. Wtedy przyjrzała się ofierze jej nietypowego kroku. Znów padła na przeszkodę, tym razem z rozmysłem. Przewróciła Swahili na plecy i owinęła ją ogonem.
- Swaaaah. - wydusiła lwica, przyduszona nieco chustą przyjaciółki.
Zeszła z niej, jednak ogonem wciąż przytrzymywała jej łapę. Zachichotała głośno. Chyba wciąż działa na nią ta kocimiętka, którą przypadkowo pomyliła z poranną porcją herbaty. Zupełnie przypadkowo. Przecież nie wie, co mogła robić kocimiętka w jej jaskini. Zupełnie nie wie.
Ostatnio edytowany przez Chay (2014-03-11 17:05:59)
Offline
Utulivu:
* Szary lew biegnie zdyszany przez sawannę. Zmęczony padł na ziemię. Chwilę odpoczął. Po chwili wstał. Idąc zauważył kilka sylwetek nieznanych mu zwierząt. Zmierzał w ich kierunku.*
Offline
Swah poczuła, że coś w nią wpada. Ku jej zdziwieniu, była to postać, którą przed chwilą zauważyła Swahili. Ku jeszcze większemu zdziwieniu, okazało się, że jest to Chay. Po chwili padła na ziemię pod ciężarem przyjaciółki. Zaskoczona spojrzała na Chay. Zachowywała się inaczej niż zwykle. Po krótkim momencie lwica zeszła ze Swahili. Brązowa lwica odgarnęła puchaty ogon towarzyszki, podniosła się i powoli odezwała się.
-Czy... coś się stało? - Swah obserwowała hybrydę lwa i jej zachowanie. Zupełnie jakby przesadziła z herbatą, co w sumie nie byłoby dziwne. Jednak to nie było to. Lwica oczyściła futro i chustę z piasku, czekając na odpowiedź Chay.
He's like fire and ice and rage. He's like the night and the storm in the heart of sun.
He's ancient and forever. He burns at the center of time and can see the turn of the universe.
And... He's wonderful.
Offline